poniedziałek, 3 maja 2010

Kilka refleksji po ostatnim GP Gdanska

21 osób to ani dużo ani mało. Na tyle dużo, że mam ochotę temat ciągnąć dalej, na tyle mało, że gołym okiem widać rezerwy.
Fajne jest to, że przyciągam do Greena osoby nie tylko z Trójmiasta.

Czwarte miejsce Grzegorza Łękawskiego czy trzecie Konrada Gdańca pokazuje, że środowisko bilardowe w Trójmieście ma jeszcze drogę do przebycia, a dzięki udziałowi wyżej wymienionych mamy się od kogo uczyć.

Występ Dawida Jędrzejczaka zaś uświadomił mam nadzieję wielu osobom, czemu tak trudno nam o dobry wynik na finale Amatora. Ot poziom naszej gry w 9 czy 10 zaczyna przybierać ludzką znaczy bilardową postać ale w 8 jak i w 14 jesteśmy daleko za.. za kimś kto nie umie grać w kulki. IMHO brakuje ogrania w 14, to stamtąd najłatwiej wynieść właściwe wzorce do planowania, taktyki itd gry.

Sporym zaskoczeniem trzeba również nazwać występ Artura Pawłowskiego, po pokonaniu Tomka Kapłana kilka dni wcześniej musiał liczyć na więcej niż porażki z Damianem Szwabe oraz Jarkiem Borysem zaraz na początku turnieju.

In minus również postawa reszty byłej drużyny Greena. Szybko z turniejem pożegnał się Robert Lech oraz Krzysztof Trybała, zobaczymy czy zmobilizuje ich to do wytężonej pracy nad swoją grą. Krzysztof Rydzewski czy Tomek Kuraś chyba już odpuścili sobie rywalizację, a szkoda bo wielu młodych mogłoby się od nich sporo nauczyć w bilardowym rzemiośle.

Podobnie sprawa ma się z Wejherowem, kilka miesięcy bez turniejów i regularnej gry i bardzo szybko z turniejem pożegnali się Krzysztof Polaszek oraz Łukasz Kurlapski. Nadzieją na przyszłość jest rozwój Maćka Strągowskiego, który powoli zaczyna grać fajny bilard.

Więcej spodziewałem się po Jarku Borysie. Zakończył on zabawę jednak na pokonaniu Artura Pawłowskiego. Mało.

To samo odnosi się do Łukasza Korsaka, który powinien zdać sobie sprawę, że powoli to jego zaczną się bać a nie odwrotnie. Odprawienie z kwitkiem Jarka Borysa to za mało by uznać turniej za udany, choć styl wygranego spotkania ( 50 proc laczków ) daje nadzieje na więcej w przyszłości.

Bardzo fajny meczyk miałem z Maćkiem Szwedą, przegrywałem 2-5 skończyło się 8-6 dla mnie, była i ofensywa z kilkoma laczkami i dobra defensywa. Spotkanie to zdecydowanie poprawiło mi humor i odzyskałem wiarę w ósemkę.

Również ciekawie było w spotkaniu z Marcinem Świgoniem ( z perspektywy czasu, z Tczewem gra mi się zdecydowanie średnio ), przegrywałem 3-5 do 6 Marcin podchodził do stołu z 7 połówkami w łuzach i czarną i przegrał mecz. Jak? Zapytajcie Marcina, ja nie odpowiem.

Na długo w pamięci zapadnie mi również spotkanie z Grzegorzem Łękawskim o +4 miejsce. Będzie zresztą na wideo, choć polecam raczej masochistom... Pierwsze dwie partie i dwa ładne podejścia Grzesia, Dwie kolejne i dwa proste błędy na końcówkach. W tym momencie klapka zapadła, gramy defensywnie. Po krótszej chwili miałem dość i czekałem tylko na koniec, który nie chciał nastąpić. Nie wiem jak udało się wygrać 6-5.
Idealny przykład dlaczego ósemka jest złą grą. Jakie ograniczenia za sobą niesie gra defensywna itd. Najgorsze jest przy tym to, że Grzegorz grał praktycznie podręcznikowo, ani razu nie podjął ryzyka, wszystko wg defensywnych reguł tej dziwnej gry. Nie wiem tylko jak spaczony trzeba by mieć umysł, żeby z takiej gry przejść swobodnie do ofensywy, robienia podejść i laczków... Albo to tylko ja mam spaczenie, że ta gra uwstecznia każdego bez wyjątku.

Tyle ode mnie. O wszystkim jak zawsze napisać się nie dało. Wszystkim zaś dziękuję za przybycie i wierzę, że mieliście okazję fajnie sobie pograć oraz miło spędzić czas.

3 komentarze:

  1. Odmiana osiem bil jest "królową bilarda" i wogóle nie uwstecznia graczy. Uczy pokory, cierpliwości i skutecznej taktyki gry.
    PS. Gratulacje dla Grzegorza Łękawskiego i Maćka Strągowskiego za piękną grę w osiem bil.
    Tomasz Wendicki

    OdpowiedzUsuń
  2. Obaj Panowie przesadzacie i wpadacie z skrajności w skrajność.Odmiana osiem ani nie uwstecznia ani nie jest królową.Po prostu jena z czterech gier którą trzeba opanować.Gdyby wynik zależał od ilości patyków nikt nigdy by nie odstawiał i grał bezpiecznych, ale tak nie jest.Nie każdą rozgrywkę da się skończyć i nie każdy mecz da się wygrać z pozycji siły , nieraz trzeba poczekać na lepszą szansę lub nawet grać tak by wyprowadzić rywala z równowagi.Taktyka nie zabija lecz daje szansę wygrania nawet z dużo lepiej wbijającym przeciwnikiem.
    Panowie bilard nie polega tylko na wbijaniu a przede wszystkim na MYŚLENIU.
    PS.Gratulacje dla Tomka za pucharek. Ł.G.

    OdpowiedzUsuń
  3. jak ktoś lubi gry defensywne to niech chociaż zostanie piewcą onepocket. Tam się chociaż nie udaje, że chce się skończyć układ.

    A myślenie jest więcej w 9/10 a szczególnie w 14 :-)

    nie lubie i nie polubie 8 :-)

    OdpowiedzUsuń